czwartek, 27 marca 2008

Kubuś Puchatek w kapitalizmie, czyli jak dobra kultury stają się towarami.

Wywiad z Januszem Ryl-Krystianowskim, współdyrektorem Teatru Animacji w Poznaniu o spektaklu „Kubuś Puchatek” oraz o tym, dlaczego prawo autorskie działa w niektórych przypadkach jak cenzura.

Rozmawiała i spisała z taśmy: Ewa Majewska


Ewa Majewska - Jest Pan reżyserem wielu spektakli dla dzieci i młodzieży, w tym „Kubusia Puchatka”, którego premiera miała miejsce 30 kwietnia 2000 roku. Ile czasu mogliście grać Wasze przedstawienie? Jak się czuliście, gdy okazało się, że od 2001 roku nie możecie wykonywać spektaklu?

Janusz Ryl-Krystianowski – Czuliśmy się z tym bardzo źle, w ogóle nie byliśmy na to przygotowani. Przecież jak pracowaliśmy nad tym spektaklem, nikt się nie spodziewał, że będzie można go wykonywać tak krótko... Normalnie, jak przygotowujemy przedstawienie, to nie mamy takiego ograniczenia – zespół mówi, że moglibyśmy wystawić „Kubusia” nawet dzisiaj... a tak... powiedziano nam, że możemy wystawić 100 spektakli... a potem koniec. To było straszne.

EM – czy zdarzyła się Panu inna analogiczna historia? Czy w przypadku jakiegokolwiek innego przedstawienia mieliście takie ograniczenia? Czy „Czerwony Kapturek” albo „Kopciuszek” są obłożone analogicznymi zakazami?

J R-K. - Nie, nigdy. Normalnie pracujemy nad spektaklami przekonani, że będziemy mogli je wystawiać zawsze. Tu okazało się, że jest inaczej, że przedstawienie, które cieszyło się ogromną popularnością, może być wystawiane tylko przez niecały rok. Firma Walt Disney zakazała nam wystawiania przdstawienia, gdyż weszła w posiadanie praw autorskich do postaci Kubusia Puchatka. Od 2001 roku my, ale również nikt inny nie ma prawa wystawiać przedstawień bez zgody Walta Disneya. Postać Kubusia jest dostępna tylko w takiej wersji, jaką stworzył ten koncern.

EM – Czy próbowaliście uzyskać taką zgodę?

J R-K. - Tak, oczywiście. Skontaktowaliśmy się z firmą Disneya, odmówiono nam, jakiś pan powiedział, żeby mu przysłać scenariusz sztuki, to zobaczy, co się da zrobić... i nie było żadnej odpowiedzi...

EM – To strasznie smutne... i takie dziwne, również z prawnego punktu widzenia. Normalnie, gdy natrafiamy na jakiś zakaz, na ogół możemy się jakoś odwołać.... a tu?

J R-K. - No, tu teoretycznie działają jakieś instytucje – na przykład ZAIKS, ale co taki ZAIKS z Polski może zrobić wobec wielkiego koncernu Disneya? Uważam, że państwo albo jakieś instytucje ponadnarodowe powinny zajmować się takimi sytuacjami, bo jest to przypadek bezprecedensowego monopolu w polu kultury.

EM – Tu widzimy, że koncerny działają na polu kultury dokładnie tak samo, jak na innych polach... Podobnie jest z patentami – na leki czy oprogramowanie komputerowe... również tam prawa i praktyki koncernów ograniczają dostęp użytkowników i innych wytwórców do wiedzy i możliwości rozwijania jej oraz udoskonalania produktów, a instytucje działają w tych kwestiach bardzo powoli. Ale takie działania akurat tam są podejmowane.

J R-K. - Tak, tylko że w polu kultury robi się to naprawdę niebezpieczne. Proszę zobaczyć, jak bardzo odległy jest Kubuś disneyowski od swojego książkowego oryginału... to jest zupełnie inny miś. Kubuś Puchatek z książki Milnego bardzo rzadko się uśmiecha, posiada jakieś wątpliwości, życie wewnętrzne. Tymczasem Kubuś z filmów Disneya śmieje się praktycznie bez przerwy, i podobnie, jak inne postaci tej bajki w wersji kreskówkowej, kompletnie nie posiada wewnętrznego życia. Prawdziwa sztuka uczy nas życia, młodzi ludzie czytając „Kubusia Puchatka” uczyli się o tym, co to jest samotność, przyjaźń, wątpliwości. To jest wielka zaleta sztuki, że konfrontuje nas z trudnymi sytuacjami. Tymczasem w wersji disneyowskiej praktycznie w ogóle tego nie ma, postaci mają charaktery płaskie i takie same, znika cała wiedza o różnorodności...

EM – Dokładnie o tym pisał Roman Pawłowski na łamach Gazety Wyborczej. W swoim artykule wspominał również o proteście, jaki młodzi ludzie z Warszawy przygotowują 9 marca. (o akcji Grupy „Performeria Warszawy” pisaliśmy na niniejszym blogu) Czy wybrałby się Pan na akcję „Uwolnić Kubusia”, czy popiera Pan tego typu działania?

J R-K. - Tak, oczywiście. Potrzebne są takie ruchy społeczne, które działają na rzecz wolności w kulturze, wystawa, którą zorganizowałem tu, w Teatrze Animacji, też jest takim społecznym protestem. Uważam, że takie działania są niezmiernie ważne, i choć na razie mają mały zasięg i rozmiar, mam nadzieję, że kiedyś zwyciężymy, i nie będzie takich ograniczeń dostępu do kultury, z jakimi mamy do czynienia teraz.

EM – Wasza wystawa jest bardzo smutna...


J R-K. - Tak, ale nam również jest smutno, że nie możemy dalej wystawiać naszego spektaklu... Dziś istnieje tylko jedna słuszna wersja Kubusia Puchatka, jest to animacja Disneya, a ostatnio również spektakl, który na kilka dni przyjedzie do Polski....

EM – Tak, bilety na ten spektakl kosztują prawie 100 złotych, i zostanie on wystawiony trzykrotnie w trzech wielkich miastach... tylko bardzo niewiele dzieci będzie stać na to, żeby Kubusia zobaczyć....

J R-K. - Tak, to są społeczne nierówności, które nie powinny mieć miejsca w odniesieniu do sztuki. Ale proszę pomyśleć jeszcze o jednym... dobra sztuka to taka, która pozwala na dobre interpretacje, na wzbogacanie oryginału nowymi inscenizacjami, pomysłami. W przypadku „Kubusia Puchatka” taki rozwój jest wykluczony....

EM – Faktycznie, ma Pan rację... w Warszawie powstał na przykład spektakl Piotra Cieplaka „Kubuś P.” przeznaczony dla dorosłego widza, zresztą – wielokrotnie nagradzany i powtarzany. Zapewne Pan wie, że również i on nie może być już pokazywany?

J R-K. - Oczywiście, znam to przedstawienie, i jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Ale właśnie ono jest jednym z dowodów na to, jaką siłę ma dobra sztuka – że może być rozwijana w różnych, czasem bardzo nieoczekiwanych kierunkach...

EM – Tak, popatrzmy choćby na sztuki Szekspira....

J R-K. - No właśnie... więc - mam nadzieję, że również w przypadku „Kubusia Puchatka” taki rozwój będzie możliwy...

EM – Mam nadzieję... życzę powodzenia, i bardzo dziękuję za rozmowę.

J R-K. - Dziękuję również, bardzo się cieszę, że podejmują Państwo jakieś działania w tej sprawie w ramach „Indeksu”.

Brak komentarzy: